czwartek, 25 lipca 2013

Serca.

Pieskie, piękne i brzydkie życie.
U pana boku, zawsze jest jak w Madrycie?
Dobroć rozdaje, ogonem merda.
Niesamowita przyjaźni potęga.
Łzy wyciska, kiedy patrzy przez kraty.
Przygarnij, nie będzie żądała zapłaty.
Odda swe serce na każdą chwile.
Poliże, połasi ciepło i mile.
To bezkres miłości i wiernego oddania.
Myślisz, że stawia żądania?
Nigdy, jedynie pragnie twojego serca.
Przygarnij przyjaciela do ........ .
Nie bądź bez …….. .

franciszek

środa, 24 lipca 2013

Życie pajaca.

Piękna to istota
Drewniana, grubiańska głupota.

Drewno ma siłę boskiego trwania.
Potężnego, czekającego zatrzymania.

Dotknijmy zamarłego serca.
Może odżyje w znaku strzelca.
Czeka na gesty ludzkiego serca.
Milczenie, dla niego jest jak morderca
Cisza czyni go nie ludzkim, bez serca.
Nie słucha podszeptów, wierszowego mędrca.
Bo on pajac, drewnianego serca.

Wyciosany grubiańsko z kłody buka.
Podobny do dziecięcego nieuka.

Jak oświecić, tkliwą grubiańską mowę?
Sercem, rozumem, a może ciepłym słowem?

Franciszek
__________________

Pajacyk z głębokiego lasu.

Pajacyk, drewniany ulubiony,
w lesie znaleziony,
w sto stron się wygina,
wiatr halny przypomina.

Pajac cały jest drewniany,
bukową korą zabejcowany,
może skakać, podskakiwać,
nóżką ruszać, rączką kiwać.

Gdy ciągniemy lewy sznurek,
wtedy z główki spada mu kapturek,
gdy pociągniesz sznurek prawy,
gotów jest do chocholej zabawy.

Wywija, tańczy ,podskakuje,
śmieszne podrygi wykonuje,
nigdy nie jest zmęczony.
Ten chochołek mój ulubiony.

Śmieją się wszyscy wesoło,
tańczą z chochołkiem w koło.
Kiedy główką monotonnie kiwa,
zmęczony, bidula odpoczywa.

Smutny dzisiaj jest pajacyk mały,
chyba sznureczki mu się splątały.
Obiecuje jutro w tany ruszyć,
nie rozpaczać i znów się napuszyć..

Franciszek
Wasza miłość przepadnie w oczekiwaniu na pozytywny finał. 

Nie wolno czekać, kiedy opadnie kurtyna. 

                                              Sztuka jest życiem ....
       E.K.


Za dużo myślicie Państwo o swojej przyszłości. 
To niedobrze. trzeba miłość z taktem pielęgnować w chwilach. 
                                              Chwilach dni teraźniejszych.
                   E.K.

piątek, 19 lipca 2013

Zrozumieć..........

"Pisze Pan zrozumienie to klucz do wszystkiego - zgadzam się, ale tak jak wyżej sztuką jest rozumieć i pozostać egoistką...."
Taka ulotna rozmowa, pozwala mi zrozumieć odczucia i problemy osoby piszącej taki tekst. Wzbogaca mnie o większe rozumienie Państwa. Potrzeby ......... . Kiedy zaczynamy rozumieć egoizm w nas on nie gości.
Najgorszym zdarzeniem zrozumienia, jest niezrozumienie drugiej strony. Stajemy się niewolnikami egoizmu osoby, która stoi przy nas i nie rozumie chwili. To bardzo przykre.
Jak nauczyć własnym zrozumieniem, tych co nie rozumieją, nie czują NAS?
    Pozdrawiam E.K.

czwartek, 18 lipca 2013

Czujmy siebie i kierujmy się intuicją własnej duszy............ oddychajmy.
               Każdy to w sobie niesie, tylko trzeba podgrzać płomyczek, delikatny ogień.............
                     Siłą  nie wolno łamać innych istnień. Każdy ma prawo do własnego oddechu.
Głębokiego lub płytkiego
Zrozumienie jest potęgą jedyną, do najlepszej drogi poznania ......................... .
            E.K.

poniedziałek, 8 lipca 2013

Wieszakowa dynamika.

Wieszak tańczy podskakuje.
Swą taneczność trenuje.
Poznaje kolegów do tańca.
Podniebnego różańca.
Pierwszy kolega to strach.
Wróblowy jednonogi gach.
Bardzo zarozumiały.
Niesympatycznie zastały.
Nie chce z wieszakiem w harce wyruszać.
Potrafi się tylko, napuszać.
Oj z tobą wieszak nie potańcuje.
Na chwilę, tylko po koleguje.
Nasz wieszak wypaczył kulę.
Ot taką jednonogą, opiekunkę matulę.
Bardzo ciepła, prostolinijna i naiwna.
Jednak w tańcu, za bardzo sztywna.
Wieszak próbował kulę zabrać w tany.
Ona zmęczona, tancerz z niej zastany.
Wyruszył dalej w poszukiwanie partnera.
Zawędrował do jednego starszego kawalera.
Miał on laskę szczerozłotą.
Smukłą i gibką z taneczną ochotą.
Razem wieszak, z laską podskakuje.
Jak dwaj druhowie, tańcuje.
Od tej pory wieszaka, nie znajdziecie w przedpokoju.
A szczerozłotej, przy ręce kawalera w pokoju.
Jaki morał z tego wynika.
Laska i wieszak to jednonoga taneczna dynamika.

Franciszek
Dzień Jak Co dzień ?

Wcześnie rano godzina szósta.
W głowie myślowy bałagan i kapusta.
Czas siódmą stopniowo odmierza.
Kawa, w filiżankach na stół zmierza.
Ósma to nerwowy wir gonitwy.
Sprawca początku dnia i pracusiów bitwy.
Dalsze godziny to życiowa bajka.
Pełna potyczek, sporów, uścisków opowiadajka.
Opowieść jest tutaj marna i jałowa.
Lepiej opowiem, kiedy godzina wieczorowa.
Ciepła, towarzyska, daje odpoczynek.
Od wszelkich złych dniowych frustrujących godzinek.
Ciąg dalszy może nastąpi.
Wiersz rymów, mi nie poskąpi?
Jaką godzinę tu wybrać wieczorową.
Piętnastą, dwudziestą, kolorową?
A, może lepiej oddajmy się relaksacji.
Zapuśćmy korzenie w nocnej kontemplacji.

Franciszek

Po krzyczmy dzisiaj, byle nie za głośno.

Pewnego dnia 1978 stałem przed krzykiem.
I krzyczeć byłem gotowy.
Trochę nie wypada.
To schizofrenia głowy.
Obraz dziwny, powyginany.
Strasznie serce rozsadza.
Myśli tętniły w sali bieli zimowej.
Dziwnie spokojne, a rozdarte niesamowicie.
Nagle potrzeba narosła zapisania krzyku.
I stało się pstryk, fiku miku.
Dziwnej twarzy przerażonego tiku.
Spowitego krzykiem zamarłym.
Bez głosu, odgłosu.
Nie pojmuję do dzisiaj tego losu.
Obraz nieciekawy, a krew burzący w uchu.
Niesamowitym odruchu.
Nie wiem, po prostu krzyk jałowy.
Wbijający szpony w serca bicie.
Chyba to nasze, tęsknoty i życie.

Krzyczy Franciszek tutaj ................. . Czy krzyk jałowy?

Odejście

Każde kwiaty odchodzą.
W mroku i blasku dni.
Dajmy im swoje uczucia.
Strach odejścia, oddala nas od nich.
Kwiat kwitnie po to, aby umrzeć.
Zostawić po sobie tysiące znaków.
Chowajmy te znaki w nasze serca.
Dzielmy się nimi z innymi.
Radośnie.
Nie w smutku.
To kwiaty uspakaja.
Daje im pewność do rozkwitnięcia w następnym roku.
               E.K.

piątek, 5 lipca 2013

Kwiatek

Jest taki dzień lata kiedy maciejki kwitną,
dzień kolorowy i słoneczny.
Otwiera swoje cztery płatki,
gotowe do dotykania promieni słońca.
Piękny to dzień, jedyny w roku,
przepojony promieniem tkliwości.
Cały nieboskłon odżywa w blasku maciejki,
Ot, taki uroczy maciejkowy świat.
Zerwać maciejkę, a może zostawić,
wyruszyć w przyjaźń w maciejkowym oddechu.
To miłe uczycie czuć zapach maciejki,
można dotykać, pieścić ten kwiatek.
Maciejko kwitnij, dla wszystkich.
Nie jesteś samotna, tam stoi cała łąka westchnienia.

Franciszek

Wieszak

Oj wieszaku wieszaku.
Obleczony we fraku.
Co ci łazi po głowie.
Chciałbyś zamieszać, kto powie.
Oj tobie wieszaku.
Odziany we fraku.
Rozumu nie starczy.
Boś wieszak wiekowo starczy. 
Wejść na górę.
Zrzucić stalowa rurę.
Zacząć tańczyć
I chołupce niańczyć.
Nie dasz rady podskakiwać
Jeno możesz, tylko się kiwać.
Masz jedną rurowatą nogę.
Boś wieszak chudzina, ja nie mogę.................. Franciszek !!!!!!!!!!

czwartek, 4 lipca 2013

Tytuł? Smacznego wieczorka.

Skaczę płaczę, fikam koziołki.
To moje podniebne stołki.
Rzędem poukładane przy stole.
Duszy swawole.
Na silę teraz radość wyciskam.
I serdychem błyskam.
Ruszmy tanecznie w wieczoru harce.
Wszystkich pozdrawiam z pyszności garncem.

  Samych smaczności na kolację.
         Franciszek

wtorek, 2 lipca 2013

Może coś wam opowiedzieć. To wiersz bardzo domęczony.

Pierwszy wesoły promyk okrągłego słońca.
Pojawia się na horyzoncie ja świtu obrońca.
Podpiera owalną tarcze ognistego koła.
Rozdając wesoły uśmiech dookoła.
Bodźcie się ludziska zaspane, wstawać.
Pora na pastwisko krowy wyganiać.
Wstawaććććććć.
Turysto, który w namiocie chrapiesz.
Obudź się, słonko podrapiesz.

Cała opowieść , się rozjechała.
Straciłem wenę bez mała.
Miałem jakiś morał opowiedzieć.
A, tu pech pustka,
       ja Franek niczego nie wiedzieć.
Chyba najwyższy czas w łózio wskoczyć.
I zamknąć oczęta i na bok się przetoczyć.
Na koniec was witam w słońca blasku.
O siódmej rano w filiżanek trzasku.
Podskoczcie parę razy wysoko.
Bardzo skocznie i głęboko.

    Dzieńdoberek, jestem skuterek................

Lato

Kiedyś przed laty, założyłem słoneczne buty.
Obułem się w słońca promieniste nuty.
Bajecznie ciepłe, tęczowo złote.
Ruszyłem na letnią wesołą głupote.
Maszerowałem pięknymi łąkami.
Spowitymi prześlicznymi chabrami.
Rumianki, stokrotki i bogactwo świata.
Otwierało mi drzwi natury lata.
Kiedy, dotarłem do lasu chłodnego.
Chłód utulił snem wędrowcy spokojnego.
Tam skryłem się na długie godziny.
Przytulony do liściastej rodziny.
To piękne jedyne uczucie.
Słyszeć natury jedwabiste, delikatne ukłucie.

     Franciszek

Słowa i życie.

Delikatnie kpiąco bawisz się słowami.
Duszy oddechami.
Takie jest życie.
Serca mroczne pokrycie.
Raz jest smutne.
Krwisto rezolutnie okrutne.
Innym razem śmieszne.
Chyba trochę pocieszne.
Wieczorem pełne melancholii.
Jak królowa w szkarłatnej glorii.
Z rana wstaje przeciera oczy.
Wchodzi w internet uroczy.

A, pod tą skorupką.

Dusza się kołacze.
Ma blask uśmiechu i .... płacze.

Każde słowo otwiera mi nowe spojrzenie.
To super nauka na własne widzenie.
                                              Franciszek

poniedziałek, 1 lipca 2013

Śmiech.

Śmiech uroczy.
Podobny do kobiecych warkoczy.
Śmiech bajeczny.
Jak makaron czterojajeczny.
Śmiech napastliwy.
Wróg smutku, okropnie kąśliwy.
Śmiech proroczy.
To przepowiednią prosto w oczy.
Śmiech głupca.
Głęboki jak studnia chytrego kupca.
I śmiech mądrego człowieka.
Jest opowieścią życiową, jak kartoteka.
To wszystkie śmiechu atrybuty.
Odziane w wysokie, kolorowe bajeczne buty.
Tupią, wystukują rytm bez pardonu, w oczy.
Nie patrząc, czy ktoś smutnie uroczy.

  Hi, Hi, Hi, He, He, He................... franciszek.


Smutna choroba.

Zapomnienie to chwila zamyślenia.
Mająca smak zapomnienia.
Przychodzi znikąd.
Wnika jak mgła prowadząca do nikąd.
Błądzę i gubię drogę poszukiwania.
Wyciągając ręce złożone do błagania.
Proszę, nie ogarniaj mej duszy i zmagania.
I tak nie uronię łzy łkania.
Jesteś okrutna i napastliwie wilgotna.
To nie moja bajka i tak odejdziesz markotna.
Ja jestem wolny, wysoko nad tobą.
Nie pójdę jak głupiec ze smutku chorobą.