poniedziałek, 8 lipca 2013

Po krzyczmy dzisiaj, byle nie za głośno.

Pewnego dnia 1978 stałem przed krzykiem.
I krzyczeć byłem gotowy.
Trochę nie wypada.
To schizofrenia głowy.
Obraz dziwny, powyginany.
Strasznie serce rozsadza.
Myśli tętniły w sali bieli zimowej.
Dziwnie spokojne, a rozdarte niesamowicie.
Nagle potrzeba narosła zapisania krzyku.
I stało się pstryk, fiku miku.
Dziwnej twarzy przerażonego tiku.
Spowitego krzykiem zamarłym.
Bez głosu, odgłosu.
Nie pojmuję do dzisiaj tego losu.
Obraz nieciekawy, a krew burzący w uchu.
Niesamowitym odruchu.
Nie wiem, po prostu krzyk jałowy.
Wbijający szpony w serca bicie.
Chyba to nasze, tęsknoty i życie.

Krzyczy Franciszek tutaj ................. . Czy krzyk jałowy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz